Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

Stowarzyszenie Miłośników Historii Szczekocin i Okolic Stowarzyszenie Miłośników Historii Szczekocin i Okolic

Andrzej Orliński. Z dawnej prasy. 1959 rok. Stare miasto, starzy ludzie

Utworzono dnia 05.04.2019
Czcionka:

Andrzej Orliński

Z dawnej prasy

W ramach cyklu „Z dawnej prasy” przypominamy artykuły z prasy krajowej, które ukazywały się w czasach minionych, niekiedy bardzo odległych i dotyczyły Szczekocin i najbliższej okolicy. Archiwum Stowarzyszenia Miłośników Historii Szczekocin i Okolic zgromadziło pokaźną ilość materiału źródłowego. To wynik kwerendy prowadzonej przez członków Stowarzyszenia.

 

Wielu mieszkańców naszego miasta bez trudu przypomina sobie koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Ja sam rozpoczynałem wtedy swoją szkolną edukację w Szkole Ćwiczeń na Zarzeczu w budynku, który przez ostatnie kilkadziesiąt lat zdążył popaść w ruinę. Miasto przynależało wtedy do powiatu włoszczowskiego w województwie kieleckim. Czytało się powszechnie kielecką gazetę – „Słowo Ludu”. Stali czytelnicy, a było ich wielu, już wczesnym rankiem czekali pod jednym z dwu kiosków Ruchu, aby podczas śniadania zapoznać się z najnowszymi wieściami. Panie kioskarki: Rakowa na Zarzeczu i Adamczykowa w Rynku znały doskonale swoich klientów. Wielu z nich miało założone specjalne teczki, do których odkładano deficytowe tytuły. Pozostali cierpliwie czekali w kolejce licząc, że dla nich też wystarczy. Taki sposób sprzedaży zdziwi zapewne młode pokolenie, ale mogą przecież nie wiedzieć, że całkiem niedawno, zaledwie przed kilkudziesięcioma laty bywało tak, że towarów powszechnego użytku nagminnie brakowało – również prasy. To były jeszcze czasy prawie bez telewizji i rola prasy była nieporównanie większa niż dzisiaj a papieru było jak na lekarstwo.

Szczególną popularnością cieszyły się sobotnio-niedzielne wydania codziennych gazet. O większej objętości, z tematycznymi dodatkami. W latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku wydanie sobotnio-niedzielne wspomnianego „Słowa Ludu” zawierało społeczno-kulturalny dodatek o nazwie „Słowo Tygodnia”. Trzeciego października 1959 roku w „Słowie Tygodnia” ukazał się artykuł Waldemara Babinicza Stare miasto, starzy ludzie. Zapewne wszyscy domyślają się, że miastem, o którym pisze są Szczekociny, natomiast autora, dziś może jeszcze pamiętać zaledwie garstka starszych mieszkańców naszego miasta.

Waldemar Babinicz nie był Szczekocinianinem, mieszkał i pracował w Rożnicy, wsi należącej do gminy Słupia. Był kierownikiem Uniwersytetu Ludowego, który działał w tamtejszym pałacu. Wielu młodych ludzi ze Szczekocin i okolicy zdobywało tam tak cenne po wojnie wykształcenie. Szkoła przyjmowała zdolną wiejską i małomiasteczkową młodzież, również tę bez średniego wykształcenia. Absolwenci wracali do swoich środowisk i prowadzili działalność kulturalną i oświatową, głównie w zakresie organizacji rolnictwa i gospodarstwa domowego. Babinicz był jednocześnie publicystą, pisarzem i regionalistą.

Artykuł jest dość obszerny. Pretekstem do publikacji stała się wizyta w Rożnicy –szczekockiego gościa – na motorze – był młody, przystojny, ale wbrew pozorom rozsądny i rzeczowy. Gość wierzył w potęgę słowa pisanego, w potęgę prasy i przyjechał prosić o interwencję w sprawie skrzywdzonego mieszkańca Szczekocin.

To spowodowało, że Babinicz artykuł napisał, a jego sporą część poświęcił samym Szczekocinom, które znał doskonale. Z żalem pisze, że byliśmy jednym z nielicznych w kraju miast odciętych od linii kolejowej, a o stosunkach w mieście, że są patriarchalne, że wszyscy się nawzajem znają i solidarnie czuwają nad zachowaniem wysokiej rangi miasta. Bardzo chwali komunikację autobusową – Na szczekockim rynku ustawiają się barwnym korowodem niezliczone autobusy, które zawiozą was chyba na krańce Rzplitej. To prawda, przechowywany w Szczekocińskiej Izbie Regionalnej rozkład jazdy z tamtych lat, wymienia ponad setkę kursów. Z wielką atencją odnosi się do szczekocińskiego rzemiosła, szczególnie wychwala malarzy pokojowych i zdunów. Zapewne, z ich usług korzystała szkoła w Rożnicy. Używa nawet lokalnego słownictwa, zamiast poprawnej, słownikowej formy przymiotnika szczekociński pisze po prostu – szczekocki. Zamieszczamy kilka oryginalnych fragmentów, one pozwolą wczuć się w klimat tamtych czasów. Z całością można się zapoznać sięgając do archiwum, które pozostawił po sobie Andrzej Wierzbowski, zmarły przed laty nauczyciel i regionalista. To on był tym młodym, ale rozsądnym motocyklistą, który w 1959 roku udał się do Rożnicy. Zawiązana wtedy zażyłość trwała aż do śmierci Waldemara Babinicza w 1969 roku. Przypuszczam, że to m.in. dzięki niemu Andrzej Wierzbowski rozpoczął swoją przygodę z dziennikarstwem, również podjął pierwsze literackie próby, przystąpił do grupy „Ponidzie”, a nawet przez kilka lat był członkiem oddziału kieleckiego prestiżowego Związku Literatów Polskich. Jego pierwsze artykuły mogłyby już pretendować do naszego cyklu „Z dawnej prasy”. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł.

 

Artykuł zamieszczony w Echo Szczekocin nr 3(92)/2019

 

1959 rok. Stare miasto, starzy ludzie

Utworzono dnia 05.04.2019, 14:15

Imieniny

Zegar

Pogoda

Zaprzyjaźnione Instytucje

Archiwa Społeczne